piątek, 14 grudnia 2012

Greill

Biegłem... Przeskoczyłem przez jakiś wodospad, ten skok był męczący... Goniły mnie... Goniły... Wilki, które zniszczyły moje całe życie... Nie skoczyły za mną... Tylko teleportowały się, żeby nie musieć nadwyrężać sił. Nie mogłem ich zaatakować. Znały już moją taktykę. Spuściłem głowę... To koniec. Czekałem na śmierć. Nagle poczułem, że jakiś gwałtowny wiatr wieje prosto na mnie. To ślepy zaułek. Z jednej strony - moi prześladowcy, z drugiej - huragan. Było to dziwne, gdyż po chwili wszystko ustało. Moi wrogowie zniknęli. Zamiast nich stała tam jakaś obca wilczyca. Była troszkę mniejsza ode mnie, lecz muszę przyznać, że była to wadera nie byle jakiej postury.
- Kim jesteś? - spytała mnie szybko. Odwróciłem wzrok. Nie lubię, gdy ktoś patrzy mi się w oczy... Moje oczy są złote, świecą, wielu może ujrzeć w nich najgorsze prawdy o sobie, więc nie chciałem by następne wilki przeze mnie cierpiały.
- Kim ja jestem? - powtórzyłem, po czym uśmiechnąłem się - Greill...
- Dziwne imię... Ja jestem Valixy. - odparła wilczyca - Należysz do jakiejś watahy?
- Nie... Tamci których sprzątnęłaś pozbawili mnie wczoraj wszystkiego co posiadałem... - powiedziałem. Valixy uśmiechnęła się...
- A więc zrobiłam ci większą przysługę niż, sobie wyobrażałam. Chodź ze mną. - powiedziała, po czym popchnęła mnie w stronę, z której przybyła.
- G...Gdzie ty mnie prowadzisz!? - spytałem. Wadera uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jesteś na terenie Watahy Żywiołów. Jestem tu samicą beta, Blue chętnie przyjmuje nowych, będzie fajnie!
Otworzyłem szerzej oczy.
- Chcesz zaproponować mi, żebym tu został???!
- Tak... - powiedziała wilczyca - Chodź za mną...
Zrobiłem, jak chciała. Gdy podążałem za nią, końcówka jej ogona łaskotała mnie w nos. Musiałem iść bardzo blisko niej, w końcu nie znam tych terenów. Gdy stanęliśmy przed Blue, alfa powiedziała, że mogę zostać. Byłem szczęśliwy, a więc gdy ja i Valixy wyszliśmy z jaskini Blue, postanowiłem zaprezentować mojej nowej znajomej kilka moich umiejętności. Najpierw postanowiłem zaskoczyć ją filmem o jej własnym życiu. Sam byłem ciekaw co tam zobaczę.
- To... M...Moja rodzina... - Valixy nie kryła wzruszenia - ...a to... Ach! A to ja, gdy byłam mała...! To... moja przyjaciółka... Która kiedyś tu była, i...
- ...odeszła? - dokończyłem.
- Skąd wiesz...? - spytała wilczyca.
- ...przecież to widać... Wiele znaczące dla nas istoty odchodzą szybko, prawda? - odparłem, po czym postanowiłem na rozweselenie puścić jej coś milszego. Udało mi się. W jej przeszłości tkwiło wiele momentów, które teraz doprowadzały ją do śmiechu. Było to coś jak na przykład pierwsza, nieudana lekcja latania.
- Jesteś niesamowity...! ^-^ - mówiła z trudem przez śmiech.
- Doprawdy...? - powiedziałem udając, że nie wiem o co jej chodzi.
- ...no cóż, miło mi cię było poznać... Ja muszę lecieć do Blue, obowiązki czekają. Cześć! - zawołała Valixy i pobiegła tam gdzie tak zwane obowiązki ją wzywały.

( Valixy? )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz