Westchnęłam ciężko. Juan wciąż wpatrywał się w ziemię, nawet nie
próbując myśleć o czymkolwiek innym. Ten przypadek był chyba
nieuleczalny...
- Chcesz wracać? - zapytałam z rezygnacją.
Wzruszył ramionami i odwrócił się do mnie plecami.
- Juan! - powiedziałam z wyrzutem - Do cholery! Nie możesz wiecznie
zamartwiać się końcem tego związku! Było, minęło, trzeba iść dalej. A im
więcej o tym myślisz, tym głębiej wnika w ciebie ból po utracie Blue.
Więc weź się w garść i chociaż spróbuj, bo ona nie chciałaby widzieć cię
w takim stanie, a my zamierzamy teraz wrócić, objąć wartę czy cokolwiek
tam mieliśmy robić i zająć się swoim życiem, jasne?!
Spojrzał na mnie, zaskoczony moim wybuchem. Popatrzyłam mu prosto w oczy, a wilk powoli opuścił głowę.
- Mogę spróbować. - wymamrotał bez cienia nadziei w głosie.
- Świetnie! - warknęłam i poderwałam się powietrze na krótki moment.
Udało mi się dojrzeć zarys wilczych sylwetek zgromadzonych pod
jaskiniami. Coś było nie tak.
- Chodź, Juan. - powiedziałam łagodnie, lądując - Coś się dzieje w
watasze. Nie zobaczę z tej odległości, czemu wszyscy są tacy poruszeni,
ale możemy przekonać się osobiście!
<Juan, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz