środa, 12 grudnia 2012

Od Armandy

- Ja już nie mogę! - wysapałam
- Nie możesz 'nie móc' bo upadniesz i zamarzniesz w tych zaspach śniegu!
- Niedługo dojdziemy - powiedział Charlie z uśmiechem
- Niedługo... Ciągle to mówisz., ja...
- Jaskinie! - krzyknął Charlie uradowany
- ...straciłam już wiarę w znalezienie jakiegoś miejsca... - wyszeptałam
Wbiegliśmy (lub wczołgaliśmy się) do losowej jaskini. Może mieliśmy szczęście albo po prostu ślepy traf sprawił, że trafiliśmy na kogoś ważnego. Granatowa wilczyca ślęcząca nad księgami musi być kimś ważnym. Przynajmniej tak uważałam.
- Potrzebujemy schronienia. Jak najszybciej! - odezwał się nerwowo Charlie
- Jestem tylko betą ale mogę coś załatwić. - powiedziała spokojnie - Jestem pewna, że jaskinia na rogu jest wolna. Możecie tam przenocować.
Skinęłam głową w geście podziękowania. Wyszliśmy z mieszkania bety i ruszyliśmy na drugi koniec pasma jaskiń. Jednak w jaskini wskazanej przez waderę ktoś był. I nie był to zwykły wilk.
- Ty... kogoś mi przypominasz....
- Może dlatego, że nazywam się Gringer, a ty Armanda, - uśmiechnął się
- Skąd wiedziałeś? - powiedziałam z uśmiechem
- Jestem twoim bratem, jak mogłem nie wiedzieć? - spojrzał na mnie - A obok ciebie stoi... Charlie?
- Tak - odpowiedział spokojnie
- Możemy tu przenocować? - zapytał z nadzieją
- Tu... czyli u mnie?
- Tak - sprostował mój narzeczony

<Gringer?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz