Szłam właśnie przez las. Nagle zza dużej cierni wyskoczył czerwony wilk.
Przestraszyłam się lekko i odsunęłam. Nigdy mnie nikt tak nie
przestraszył. Nagle tak wyskoczył. Po chwili stałam noramlnie.
-Hej. Jesteś nowy?-zapytałam spoglądajac na niego zdziwiona.
-Hej. Nie jestem juz tu dosyć długo.-odpowiedział.
- Czemu tak wyskakujesz?
-Wiesz..-zaczął i powiedział mi swój plan dnia. Był dla mnie trochę dziwny. Był taki "zapchany" różnymi zajeciami.
-Nie masz wogóle czasu na przyjaciół?
-Nie. Liczy się tylko walka. A tak wogóle jestem Wolpyx.
-Lyka. Wiesz to głupie
-Ale co?
-Przez całe życie bedziesz walczył? Kumam walka jest ważna. Bo jeśli
ktoś cie zaatakuje a ty umiesz dobrze walczyc to cie nie pokona ale
przyjaciele tez są ważni- Wolpryx patrzał na mnie zdziwony. Nigdy nie
mówiłam takich przemów ale akórat tak się złożyło.
-A ty jaki masz żywioł?-przerwał cisze głos Wolpryxa.
-Powietrze. A ty?
-Ogień.
-Fajny żywioł. Chciałbym go mieć ale no.. nie mam.
-Ty też masz niezły
-Moze pójdziemy na spacer?-zapytałam patrzac mu w oczy.
<Wolpyx?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz