Biegłam.
W głowie dudniła mi tylko jedna myśl: nied ać się złapać. Nie teraz.
Byli tuż za mną. Bezlitośni i ukrutni. Jednym słowem... ludzie.
Wydawało mi się, ze biegnę już sto lat, sto wieków, całe ery... I nagle zauważyłam spory klif. Ile sił w nogach wbiegłam na niego. Ludzie zsiedli z koni i podeszli do mnie. Jeden z nich napiął linkę łuku i wyciągnął strzałę... W ostatniej chwili umknęła przez srebrzystym grotem. Biegłam dalej. I nagle poczułam okropny bój w prawym barku. Dostałam. Ale biegłam dalej, chciałam przeżyć. Biegłam. Znowu wbiegłam na jakiś klif. Łucznicy ponownie przygotowali się do ataku... I nagle wokół mnie utworzył się swoisty mroczny krąg, z ziemi zaczęły unosić się kawałki materii, a ja miałam świecące, złote oczy. Łucznik puścił strzałę. Ona zaczęła sie rozpadać i znikać. To samo stało się z jego towarzyszami. I cała ziemia zaczęła pulsować rytmem i materią. Pokonałam bestię. Przeżyłam C.D.N. |
|
Skopiowałaś to z jednego teledysku :P
OdpowiedzUsuń